RECENZJA: Ryan Reynolds Saves„Pokémon: Detective Pikachu”
Pełne ujawnienie – nie wiem prawie nic o przebojowej serii Pokémon. Poza przywoływaniem imion jednej lub dwóch postaci i posiadaniem przyjaciół przez lata nieustannie wymieniających te zawsze popularne karty i sesje Pokémon Go, naprawdę nie mogę powiedzieć na pewno, czym dokładnie jest Pokémon. Zrzuć to na siebie, że urodziłem się w epoce, zanim ukochana gra wideo i anime trafiły do Stanów Zjednoczonych, albo na mój całkowity brak zainteresowania. Tak czy inaczej, uważam się za prawie całkowicie niedoinformowanego w kwestii Pokémonów.
Przypuszczam więc, że może to uczynić mnie wyjątkowym kandydatem do obejrzenia nowo wydanegoDetektyw Pokemon Pikachu, ponieważ mogę podejść do tego obiektywnie, w przeciwieństwie do wściekłych fanów, którzy ostatnio okrzyknęli film jako nostalgiczny triumf .Detektyw Pikachu, która jest również oparta na tytułowej grze wideo, toczy się w alternatywnej rzeczywistości, w której Pokémony żyją obok ludzi, a gdy jeden z nich, Tim (Justice Smith), wejdzie w kontakt z Pikachu (Ryan Reynolds), którego może zrozumieć, w przeciwieństwie do reszcie świata, która nie może, obaj następnie łączą siły, aby znaleźć zaginionego ojca tego pierwszego. Pokémony, dla tych, którzy są całkowicie nieświadomi, są fikcyjnymi stworzeniami, które najwyraźniej istnieją wyłącznie po to, by walczyć ze sobą lub coś w tym stylu. Ponadto Pikachu jest typem Pokémona – zdaję sobie sprawę, że badania bardzo by mi przyniosły korzyści w obu wyżej wymienionych działach, a także z powodu braku świadomości tego, co dzieje się w świecie Pokémonów i w pełni akceptuję nienawiść ze strony niezliczonych zwolenników tych mediów ogromny. Do ciebie rzucam poobijany kapelusz.
Jeśli chodzi o film i materiał źródłowy, na którym się opiera, to głupi pomysł i niezbyt oryginalny, ale bardzo podobny do ostatniegoTolkienasłuży jedynie jako pojazd, w którym gwiazda, prawdopodobnie Reynolds, może nieco zabłysnąć. Jako głos Pikachu, Reynolds ponownie wnosi do tej roli swoją charakterystyczną osobowość, w jakiś sposób idealny wybór dla tak kultowej postaci – nie jest to aż tak dalekie odDeadpool, i to jest świetna sprawa, ponieważDetektyw Pikachuwidzi Reynoldsa, który wypowiada najlepsze linie filmu i dużą ilość, która jest w najlepszym razie rozczarowująca przeciętna. Co dziwne, czułem, że Reynolds/Pikachu jest za mało. Screentime, z jakiegoś powodu, jest hojnie oddany Justice Smith, który zawodzi z postacią, która wydaje się nigdzie nie iść pod względem rozwoju postaci - wyobcowanie, jakie przeszedł z ojcem, jest w dużej mierze niezbadane i, niestety, Smithowi w większości brakuje jakakolwiek prawdziwa chemia z Pikachu, od banalnych momentów, kiedy ta dwójka początkowo łączy siły, po powolne, posępne sceny, które próbują pokazać, jak próbują nawiązać więź. Nie jest to błąd, jeśli chodzi o współczesny film, który nie jest w stanie właściwie pokazać, jak wchodzić w interakcje z postacią, która nie jest fizycznie obecna na planie – przez większą część ostatnich kilku dekad bardziej kompetentni reżyserzy znacznie lepiej wykonali ten wyczyn. Nawet lata 1996Smocze sercewyciągnął go znacznie płynniej.
Niestety, niezależnie od tego, czy jest to porażka castingu, złe aktorstwo, czy dziwaczna kombinacja obu, pozostała część głównych ról nadal służy jako przypomnienie, żeDetektyw Pikachunajwyraźniej istnieje jako nic więcej niż kolejny pojazd dla specyficznych talentów Ryana Reynoldsa w zakresie dostarczania głosu. Kathryn Newton jako Lucy, niedoszła dziennikarka, która pomaga Timowi w jego poszukiwaniach, jednocześnie próbując realizować własne aspiracje zawodowe, w jakiś sposób działa jak banalna reporterka z lat 30. połączona z bezczelnością kogoś, kto wcześniej ledwo działał. Kilka scen Kena Watanabe jako szefa ojca Tima nie różni się niczym od wszystkiego, co zrobił w 2014 rokugodżillalub nawetPoczątek, podczas gdy Bill Nighy cierpi podobny los, grając szefa konglomeratu medialnego z naprawdę zaskakującym łukiem postaci, nieokreśloną chorobą zwyrodnieniową i intencjami, które nie mają żadnego sensu. Nawet Chris Geere, o którym powiedziano mi, że jest dość zabawnyJesteś najgorszy, najwyraźniej nadano kierunek, który obejmuje naprzemienne kręcenie wąsów, szybki ogień, słabo nikczemną linię i sceny, w których widać go z zabawnym uśmieszkiem do kamery. Chociaż ten ostatni akt jest ostatecznie wyjaśniony, nie chroni tych chwil przed wyglądaniem mniej śmiesznie.
Wróćmy do założenia, w którym tkwią prawdziwe problemy filmu. Dotknąłem podstawowej ścieżki w dół, któraDetektyw Pikachupodróżuje, ale w przypadku filmu, który łączy w sobie grafikę komputerową, akcję na żywo i prostą fabułę, film skupia się na warstwie po warstwie ekspozycji z ust prawie wszystkich członków obsady, z których większość kręci się wokół zbyt skomplikowanych trajektorii, które są, szczerze, niezwykle trudne do naśladowania. Scena otwierająca natychmiast pogrąża się w głębokim końcu, gdy podążamy za Timem i towarzyszem (Karan Soni), gdy próbują złapać Pokémona, moment, w którym film mógł zacząć się na prawej stopie, wyjaśniając, dlaczego tak się dzieje, ale nie wręcz przeciwnie, traktując odbiorców spoza społeczności fanów tak, jakby już dokładnie wiedzieli, dlaczego tak się dzieje. Później wątek obracający się wokół ulicznego narkotyku, który powoduje agresję w Pokémonach, mógł zostać rozwinięty i wyjaśnić, skąd się wziął, a także czy spowodował to nagłe zrozumienie przez Tima języka Pikachu, oprócz ostatecznego źródła narkotyku – czy to przegapiłem chwile całkowicie lub jeśli zostali pochowani pod niezliczonymi innymi historiami pobocznymi, jestem pewien, że nie wiem.Detektyw Pikachuzespół scenarzystów wyraźnie stanowi przykład zbyt wielu kucharzy, którzy zacierają gulasz, z których wszyscy pozwalają, aby film zszedł wLego Filmzdzierstwo z ostatniego aktu, który ładuje się w kilka zwrotów akcji w ostatniej chwili, z których żaden nie ma sensu, ostatecznie jest okropnym ćwiczeniem w pracy ekipy filmowców, którzy wydają się nie wiedzieć, jak prawidłowo zakończyć film.
Ten film jest również przykładem wewnętrznych żartów i usług fanów, które prawdopodobnie wywołają uśmiech u wielu członków Zespołu Pokémon, ale pozostawi resztę publiczności w niepożądanym stanie – choć prawdopodobnie nie trzeba być zaznajomionym z materiałem źródłowym do obejrzeniaDetektyw Pikachu, to wyraźnie nie boli. Można by argumentować, że animacja działa, ale ostatecznie nie jest tak daleko od lat 1999Przygody Rocky'ego i Bullwinkle, mimo że wiele postaci jest, trzeba przyznać, nadal wręcz uroczych – nie mogłam nie dać się ponieść staremu Psyduckowi czy Panu Mimowi. Niestety kolejne problemy pojawiają się w partyturze Henry'ego Jackmana – niegdyś kompozytor, którego broniłem zaciekle, jego dorobku wydaje się brakować w więcej niż jednym obszarze, z ścieżką dźwiękową, którą zapewnia.Detektyw Pikachuusiłuje brzmieć jak gra wideo, bogata w elektroniczne piski i piski, które nie mogą nie brzmieć jak odrzucenie z jego pracy nadRozwal to, Ralphfranczyzowa.
Reżyser Rob Letterman, którego rozczarowująca kariera obejmowała poprzednie wypady w animację, oprócz niewypałów, takich jak ostatnie adaptacjeGęsia skórkaorazPodróże Guliwera, powinien liczyć jego błogosławieństwo na szczęśliwe obsadzenie Ryana Reynoldsa, dosłownie jedyny powód, dla którego ktokolwiek powinien zobaczyć ten film. Niekończąca się lista problemów przesłania, czyDetektyw Pokemon Pikachuzostał nawet technicznie zrobiony z odrobiną kompetencji i pozostaje niejasne, dla jakiej publiczności nakręcono ten film, ale wchodząc bez żadnych oczekiwań poza pozytywnym szumem przedpremierowym, przypuszczam, że trudno być tak zdenerwowanym. To powiedziawszy, z okropną obsadą drugoplanową, nieczytelną fabułą, słabym wynikiem i efektami specjalnymi, które nie powinny odwracać niczyjej głowy, jest to jeden letni hit kinowy, który, parafrazując znane hasło który stanowi podpowiedź dla serii Pokémon, publiczność nie powinna łapać.