Recenzja Sonic Frontiers: Podnieś ręce i złap te pierścienie (PS5)
Sonic Frontiers to najnowsza próba SEGA aktualizacji i udostępnienia Sonic zupełnie nowej publiczności na konsolach obecnej generacji. Wielu z nas grało w grę Sonic w ciągu ostatnich dwóch dekad, ale oznacza to zmianę pomysłu z przewijania stron z pierwszych kilku iteracji na nową i ambitną wersję otwartego świata, która nie zawsze dostarczyć to, co obiecuje.
Sonic Frontiers jest osadzona w nieznanym świecie znajomej obsadzie i ekipie postaci, a Sonic musi dowiedzieć się, co się dzieje, dlaczego zostaliśmy tu przetransportowani i jak ocalić swoich przyjaciół przed nieco okropnym losem bycia cyfrowym konstruować w prawdziwym świecie, nie mogąc nic zrobić dla siebie.
Powiązany: Recenzja A Plague Tale: Requiem: Opowieść o miłości rodzeństwa ze szczurami i ogniem (PS5)
Pomysł na grę jest prosty, a fabuła minimalna, jak to zwykle bywa w grach Sonic, ale w poprzednich wersjach rozgrywka i poziomy zawsze to nadrabiały, jednak tym razem tak nie jest.
Spędzisz dużo czasu, biegając po jednej z czterech głównych map „otwartej strefy”, zbierając różne przedmioty ze słynnych pierścieni, nasiona zwiększające twoją siłę i obronę oraz przedmiot kolekcjonerski zależny od mapy, który pozwoli aby pomóc swemu osieroconemu rodakowi. Oprócz tej trójki będziesz także miał za zadanie znaleźć Koco, którzy są mieszkańcami wyspy, i przyprowadzić ich do starszych w zamian za zwiększenie twojej szybkości lub pojemności pierścienia.
Sonic Frontiers – Runnin’ i Runnin’
Mapy w Sonic Frontiers same wydają się w dużej mierze puste, z różnymi małymi wyzwaniami do wykonania, aby odblokować mapę, podrzędnymi bossami do pokonania, którzy wynagrodzą cię kluczami i kołami zębatymi do odblokowania skarbców, oraz dziwnym normalnym spotkaniem wroga, które nie stanowi żadnego wyzwania. Podczas omawiania mapy nie można uciec od okropnego graficznego wyskakującego okienka, na które cierpi gra. Będziesz biegał po dużych otwartych światach i ciągle widział platformy, tory, drzewa, wyzwania itp., które pozornie pojawiają się znikąd, co może sprawić, że planowanie trasy będzie frustrujące i męczące.
Krypty i końce bossów na mapach są jedną z odkupieńczych funkcji gry, przy czym skarbce są cyfrowymi światami, do których będziesz podróżować w cyberprzestrzeni i przypominają wcześniejsze gry w swoim projekcie poziomów. Krótkie, szybkie, głównie przewijane w bok lub na szynach i po prostu świetne, aby spróbować ukończyć wszystkie cele za jednym razem.
Powiązany: Recenzja Evil West – styl i treść (PS5)
Bossowie na każdej z czterech map to gigantyczni Tytani, których musisz pokonać, aby przejść dalej. Po zdobyciu wszystkich szmaragdów, które przekształcisz w Super Sonica, ścieżka dźwiękowa zmieni się na motyw heavy metalowy, a ty będziesz latać, próbując powalić te ogromne stworzenia. Całość wydaje się bardzo przypominać Dragon Ball i stwierdziłem, że żałuję, że nie było więcej przypadków tych Tytanów w całej grze.
Zagorzali fani Sonica będą zachwyceni Sonic Frontiers , a im dłużej w to grałem, tym bardziej to na mnie rosło, ale w przypadku gry reklamowanej przez SEGA jako zmieniacz gier i takiej, która zmieni sposób, w jaki myślimy o Sonic, jako całość niewątpliwie się nie udała.
Sonic Frontiers został odtworzony i sprawdzony na kodzie dostarczonym przez Perła indygo .
Śledź nas, aby uzyskać więcej relacji z rozrywki na Facebook , Świergot , Instagram , I Youtube .